Kto choć raz poczuł zapach pieczonego w domu chleba, spróbował jeszcze ciepłego z masełkiem...
Na pewno już przepadł ;)
Będzie mu się ten zapach śnił po nocach...
I ze mną tak było.
I nie wiedzieć czemu, "bałam" się zakwasu. Wydawało mi się to trudne, wręcz niewykonalne.
A okazało się banalne ;)
Choć przyznaję, pierwsza próba nie była udana- spleśniał.
Podejrzewam, że to wina mąki "sklepowej", średniej jakości zazwyczaj.
Nastawiłam kolejny, na mące z młyna i teraz mój zakwas ma już kilka tygodni, dzięki niemu upiekłam kilkanaście różnych bochenków, i rozsmakowałam się na dobre ;)
Nie będę opisywać szczegółowo procesu tworzenia zakwasu, odeślę Was do świetnej strony, która cały czas służy mi za źródło inspiracji: Przepis na zakwas
A na zachętę, mój zakwas:
Dokarmiony dziś rano, z mąki żytniej 2000.
I powiem Wam, że moim zdaniem jakość mąki z młyna a tej ze sklepu jest nieporównywalna ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz